Na marcowym spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki rozmawiałyśmy
o życiu i karierze Violetty Villas, szukając jednocześnie odpowiedzi na
pytanie: jak to możliwe, aby jedyna w swoim rodzaju artystka nie tylko nie
zrobiła kariery na miarę swoich możliwości, ale spędzała starość
niemal w
ubóstwie, wyobcowana, w atmosferze niezdrowej sensacji.
Książka „Villas. Nic
przecież nie mam do ukrycia” nie jest typową biografią, to dzieło
reporterów i próba dotarcia do prawdy, poruszająca, a chwilami nawet
wstrząsająca historia gwiazdy polskich i amerykańskich estrad.
Violetta Villas była jak malowany ptak. Nie pasowała ani
swoją osobowością, ani stylem bycia do szarzyzny czasów PRL-u. W latach
60., 70. czy 80. Villas stała się jedną z muzycznych ikon, towarem
eksportowym Polski. Krytykowana w Polsce za styl i osobowość, za
granicą przyjmowana była entuzjastycznie zarówno przez publiczność, jak
i krytykę. Pisano, że jest białym krukiem wokalistyki. Śpiewała
w duetach z Barbarą Streisand, Paulem Anką, Frankiem Sinatrą,
Charlesem Aznavourem, grała w filmach i musicalach. Była jedyną
polską artystką od czasów Poli Negri, która miała szansę na zrobienie światowej
kariery. Tak uważał Bogusław Kaczyński. Niestety Czesława Gospodarek (prawdziwe
nazwisko VV) nie udźwignęła sławy Violetty Villas...
Do mojego filmiku zdjęcia wzięłam z książki „Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz