Wszystkie boczne uliczki biegnące od Głównej są już
wykostkowane. Biegnące wzdłuż nich puste przestrzenie mają być uzupełnione
podłożem pod trawę. W zeszłym tygodniu ten etap miał miejsce na mojej ulicy.
Proces ten wyglądał tak oto: przodem jechała
ciężarówka z podłożem; za nią ciągnęła
się koparka wysypująca owo podłoże na puste przestrzenie wzdłuż ulicy; na końcu
szedł człowiek(jeden) z łopatą, który wyrównywał górę podłoża wysypanego przez
koparkę. Wszystko niby ok, to główny wykonawca (Strabag) umawia się z
podwykonawcą, jak ten ma wykonać dane zadanie. Problem jest natomiast, gdy podwykonawca chce
ograniczyć koszty i zaczyna kombinować. Rozrzucane podłoże pod trawę jest
zwykłym syfem ziemnym (sorry za słowo) pełnym szkła, kamieni, drobnego plastiku
i chwastów. Na zwrócenie uwagi, że raczej nie za takie podłoże miasto płaci
wykonawcy usłyszałam, że chyba mam za dużo czasu, skoro się tak bardzo tym
interesuję (sic! ot zazdrośnik się trafił) i nie znam się, bo to jest HUMUS!
Rozśmieszył mnie tym bardzo, widocznie mamy różne pojęcie, czym jest humus. Nasza krótka wymiana zdań zakończyła się
stwierdzeniem podwykonawcy, że jest jeszcze coś takiego jak odbiór prac. I to
moim zdaniem jest kluczowe stwierdzenie. Liczę zatem na bardzo rzetelny odbiór,
by podwykonawca przekonał się, że nie ma zgody na kombinatorstwo i wykonywanie
prac po łebkach. Sprawa jakości wysypanej ziemi została zgłoszona do UM przez
Jarka Jaździka, który miał okazję widzieć owy „humus”.
Żeby być uczciwą dodam, że generalnie główny wykonawca
Strabag wykonuje raczej dobrze i planowo prace na Zieleńcu, ale podwykonawców dobiera
sobie czasem fatalnie. Rozumiem, że to
wynik posuchy na rynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz