Cały świat opanowała epidemia. Codzienne informacje jeszcze
bardziej nas dołują. Mimo poważnej sytuacji wiele osób próbuje oswoić ten
trudny temat humorem. Jedną z nich jest Alek
Rogoziński- redaktor, dziennikarz
i pisarz okrzyknięty Księciem komedii kryminalnej. Notabene wyjątkowo trafnie
nadany tytuł. Obserwuję Jego stronę na facebooku, którą pisarz dość aktywnie
prowadzi. Jego codzienne wpisy będące osobistą relacją z życia w czasie
kwarantanny są pełne oryginalnego humoru, wielkiego dystansu do siebie i licznych
typowych sytuacji, dotykających również nas, tyle że opisywanych w przekomiczny
sposób. Wszystko to czasem przeplatane bieżącą polityką, ale w bardzo małym
stopniu. Alek Rogoziński był gościem mareckiej biblioteki, na którego spotkanie
przyszła masa czytelników. Wszyscy wyszli uchachani. Zachęcam do polubienia Jego strony na Fb i
przeżywania wspólnie kolejnych relacji Alka z życia w czasie kwarantanny. Poniżej
jeden z Jego ostatnich wpisów:
„Doigrałem się.
Mam zakaz wchodzenia do kuchni po tym jak:
- użyłem do pokrojenia chleba świętego noża do ryb, który w tym domu chroniony jest bardziej niż relikwie w Watykanie,
- ugotowałem zmielone kurze dzioby (czyt.: parówki z szynki) w pomarańczowym garnku żeliwnym, w którym przygotowuje się potrawy tylko z okazji wizyty królowej Elżbiety II w naszym mieszkaniu,
- wyżarłem cebulę skrojoną do gulaszu, twierdząc, że cierpię na niedobór witaminy C i arytmię serca,
- otworzyłem nową paczkę herbaty, przeoczywszy fakt, że obok w słoju leży kilkanaście innych otwartych, z których - jak usłyszałem - „znów w końcu wylecą mole”,
- dosypałem cukru do słoja z mąką (i to, i to białe, więc w sumie co za różnica?!),
i na koniec:
- wrzuciłem skórkę od banana do kosza z plastikiem, co traktowane jest tu gorzej niż morderstwo z premedytacją i zdradą stanu razem wzięte.
Obecnie mogę przebywać jedynie w trzech pokojach i łazience. Oczywiście, do czasu odkrycia, że w tej ostatniej urwałem przez przypadek mały wihajsterek w prysznicu i teraz nie da się go już zamienić w bicz wodny. Jak tak dalej pójdzie, to koniec kwarantanny spędzę zamknięty na stałe na balkonie.”
Mam zakaz wchodzenia do kuchni po tym jak:
- użyłem do pokrojenia chleba świętego noża do ryb, który w tym domu chroniony jest bardziej niż relikwie w Watykanie,
- ugotowałem zmielone kurze dzioby (czyt.: parówki z szynki) w pomarańczowym garnku żeliwnym, w którym przygotowuje się potrawy tylko z okazji wizyty królowej Elżbiety II w naszym mieszkaniu,
- wyżarłem cebulę skrojoną do gulaszu, twierdząc, że cierpię na niedobór witaminy C i arytmię serca,
- otworzyłem nową paczkę herbaty, przeoczywszy fakt, że obok w słoju leży kilkanaście innych otwartych, z których - jak usłyszałem - „znów w końcu wylecą mole”,
- dosypałem cukru do słoja z mąką (i to, i to białe, więc w sumie co za różnica?!),
i na koniec:
- wrzuciłem skórkę od banana do kosza z plastikiem, co traktowane jest tu gorzej niż morderstwo z premedytacją i zdradą stanu razem wzięte.
Obecnie mogę przebywać jedynie w trzech pokojach i łazience. Oczywiście, do czasu odkrycia, że w tej ostatniej urwałem przez przypadek mały wihajsterek w prysznicu i teraz nie da się go już zamienić w bicz wodny. Jak tak dalej pójdzie, to koniec kwarantanny spędzę zamknięty na stałe na balkonie.”
Źródło: Facebook, Alek Rogoziński – oficjalna strona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz