Do czytania tej książki zasiadłam pełna pozytywnych oczekiwań, gdyż pięć poprzednich jej tomów okazały się dla mnie pewną ucztą czytelniczą. Łaskun, szósty tom sagi o Danielu Podgórskim, Klementynie Kopp i innych policjantach z malowniczego Lipowa, niestety ciekawy był tylko przez pierwszych i ostatnich 200 stron. Cały środek, czyli ponad 400 stron był nudny, monotonny i przekombinowany jak w Okularniku Bondy. Obie panie po rewelacyjnych recenzjach za poprzednie swoje książki, tym razem postawiły mam wrażenia na ilość, a nie jakość.
W Łaskunie napięcie jest tak słabe, że nie wiem czy w ogóle można mówić o jakimś napięciu. Kiedy już miałam nadzieję, że akcja przyspieszy, że w końcu zacznie się coś dziać, autorka postanawia znów zwolnić narrację przez długie i mało interesujące rozważania bohaterów na temat ich życia osobistego. Nie znajduję w tej książce nic, co mogłoby ją obronić i zmusić mnie do polecenia tej pozycji. Oczywiście wierni fani Puzyńskiej odnajdą w tej książce to, do czego przyzwyczaiła ich autorka, ale nie tak czytelnie i doskonale jak w poprzednich tomach; dlatego też ostrzegam - dla poszukiwaczy bardziej wymagającej i oryginalnej lektury będzie to strata czasu i to nie małego, bo książka liczy ponad 800 stron.
W domu pewnego bezrobotnego sędziego policja odkrywa makabryczną inscenizację. Sprawca stworzył postać składającą się z rozczłonkowanych zwłok prawnika i nieznanej kobiety. Wkrótce okazuje się, że na miejscu zbrodni znajduje się dowód obciążający aspiranta Daniela Podgórskiego. Odkrycie tożsamości drugiej ofiary tylko pogarsza sytuację policjanta. Czyżby to Daniel stał za morderstwami? A może to ktoś z komendy chce wrobić go w podwójne zabójstwo? Tylko skoro Podgórski jest niewinny, to dlaczego ucieka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz