czwartek, 29 września 2016

Głos mieszkańców podczas sesji

Od pewnego czasu radni zastanawiają się nad uregulowaniem trybu zabierania głosu przez mieszkańców podczas obrad sesji RM. Zdania na ten temat są wśród nich podzielone. Jedni uważają, że każdy kto przybył na posiedzenie może z automatu  zabrać głos, drudzy natomiast chcieliby wcześniejszej, zgłoszonej tydzień przed sesją, informacji o temacie sprawy przedstawianej przez mieszkańców na forum rady. Wczorajsze obrady pokazały, że niezgłoszony wcześniej głos mieszkańca może wprawić w zakłopotanie wszystkich uczestników sesji (burmistrza, radnych i samego zabierającego głos}.


Co zrobić aby uniknąć takich sytuacji? Czy nasze prawo w jakikolwiek sposób reguluje udział i zabieranie głosu przez mieszkańców podczas sesji i posiedzeń komisji? Otóż możliwość bezpośredniego udziału wiąże się z zasadą jawności działania organów władzy publicznej, która jest zagwarantowana w art. 61 Konstytucji. Dotyczy on nie tylko dostępu do informacji publicznej (np. do dokumentów), ale też gwarantuje obywatelom wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy pochodzących z wyboru, a więc także między innymi samorządowych rad i sejmików. Sąd Administracyjny w Łodzi w wyroku z 2008 r. stwierdził, że: „[…] pojęcie wstępu na sesje rady gminy i posiedzenie jej komisji użyte w art. 11b ust. 2 podobnie jak i pojęcie dostępu do posiedzeń kolegialnych organów władzy publicznej użyte w art. 3 ust. 1 pkt 3 ustawy o dostępie do informacji publicznej należy, zdaniem Sądu, interpretować szeroko, a więc nie tylko jako możliwość ‘bycia obecnym” podczas rady gminy, czy też posiedzeń jej komisji […]”. Oznacza to, że obywatele, mieszkańcy tej czy innej wspólnoty samorządowej chcąc skorzystać ze swojego prawa do wstępu na sesje rady, mogą to zrobić i nie muszą być przy tym biernymi obserwatorami, mogą również zabierać głos – zadawać pytania, wygłaszać opinie, etc., oczywiście z poszanowaniem pewnych reguł i autonomii działania organu władzy publicznej jakim jest rada gminy, powiatu, czy sejmik województwa.
Sprawa wydaje się zatem być oczywistą, tak samo jak zgoła oczywistą jest, że wszyscy powinni być równi wobec prawa. Stare przysłowie powiada jednak, że diabeł tkwi w szczegółach, a dokładniej rzecz ujmując w uchwalanym statucie miast. Nasz uchwalony 29 kwietnia 2004 r. reguluje to w ten sposób(z moimi pytaniami w nawiasach):


§ 5 1. Działalność organów gminy jest jawna….2. Jawność działania organów gminy obejmuje w szczególności prawo obywateli do uzyskiwania informacji, wstępu(równoznaczne z udziałem/zabraniem głosu?) na sesje rady i posiedzenia komisji, a także dostępu do dokumentów wynikających z wykonywania zadań publicznych przez organy gminy.


§ 33 1. Przed każdą sesją przewodniczący rady ustala listę gości (w tym mieszkańców?) zaproszonych na sesję. 2. Wnioski w sprawie zaproszenia gości mogą składać radni, kluby radnych i komisje rady oraz burmistrz.


§ 37 1. Przewodniczący rady czuwa nad sprawnym przebiegiem obrad, zwłaszcza w odniesieniu do wystąpień radnych i innych osób (mieszkańców?) uczestniczących w sesji.


§ 37  5. Przewodniczący rady, po uprzednim zwróceniu uwagi, może nakazać opuszczenie sali obrad rady osobom spośród publiczności, które swoim zachowaniem zakłócają porządek obrad lub naruszają powagę sesji.


Niby coś ten statut określa, ale jak to zwykle bywa nie dość precyzyjnie. Dlatego wczorajsza sytuacja powinna stanowić swoisty asumpt do właściwego i precyzyjnego uregulowania trybu wystąpień mieszkańców podczas posiedzeń komisji i sesji RM. Wiele miast wprowadziło do obrad jako stały punkt „Wystąpienia mieszkańców”, podobny jak „Sprawy różne”. Może warto to wziąć i u nas pod rozwagę?


Innym tematem dyskutowanym na sesji, który budził pewne kontrowersje wśród części radnych, była umowa zawarta pomiędzy poprzednim burmistrzem (J. Werczyńskim) a pewną firmą na bardzo intratnych warunkach dla tejże firmy. Właściwe gospodarowanie publicznymi środkami w tym szczególnym przypadku może budzić małe wątpliwości.


Kolejny raz została także poruszona kwestia „wizytówki” Marek czyli wartburgów. Sprawa ciągle nie do rozwiązania przez miasto. Co prawda burmistrz tłumaczył się tym, że teren na którym koczują te wraki nie należy do miasta tylko do GDDKiA, która nakazała już usunięcie właścicielowi tych aut, ale jak widać bezskutecznie. Może ktoś życzliwy :-)  doradzi jak i co zrobić w tej kwestii, by jak dotąd niemożliwe stało się możliwe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz