Kilka słów o sobie….Niepoprawna romantyczka i marzycielka, ale też społecznik, aktywistka, KO-wiec :-) , ciągle w ruchu, organizatorka różnych lokalnych przedsięwzięć, która słowa „nie da się” stara się zamieniać na „damy radę”.
Szczęście daje mi….Rodzina i przyjaciele. Poprzez samą tylko swoją obecność. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Z rzeczy mniejszych, codziennych – kawa z koleżankami, lampka wina z mężem, dobry posiłek przygotowany dla bliskich.
Moją główną cechą charakteru jest….Wiara w to, że ludzie są z natury dobrzy i każdy ma czyste intencje. I choć dostaję w kość za taki pogląd, to wciąż bronię go jak niepodległości.
W wolnych chwilach….W tych chwilach, które są poświęcone tylko mnie samej, zaszywam się z dobrą książką w jakimś kącie. Latem w ogrodzie, a zimą przy kominku. Czytam bardzo dużo i bardzo różnorodnych pozycji. Ze względu na wewnętrzną wrażliwość staram się czytać na przemian książki trudniejsze, takie, które „przeczołgają” człowieka emocjonalnie i zupełnie lekkie, rozrywkowe. Ze względu na moje zainteresowanie drugim człowiekiem, często czytam pozycje „na topie” tylko po to, by móc wyrobić sobie własne zdanie i zbadać, dlaczego X tysięcy ludzi sięgnęło po tę akurat książkę.
Pierwszy idol….Kevin Costner w filmie „Robin Hood: książę złodziei”, a krótko potem w „Tańczącym z wilkami”. Mężczyzna z charakterem, z zasadami, broniący słabszych, walczący z niesprawiedliwością.
W ludziach denerwuje mnie….Roszczeniowa postawa. Chcą tylko brać, nie dając nic w zamian. Nie lubię wiecznych narzekaczy, którzy nic nie robią ze swoim życiem, tylko trwają tak latami.
Najbardziej cenię u przyjaciół….Szczerość i lojalność oraz to, że rozumieją, iż czasem po prostu chcę, by pobyli ze mną przez chwilę.
Stojąc w korku….Rzadko stoję w korku, gdyż mam to szczęście, że mieszkam na początku naszego długiego miasta. Jeśli jednak zdarzy mi się utknąć w ogonku samochodów – najczęściej słucham muzyki, śpiewam, planuję kolejne zadania, uśmiecham się do ludzi w samochodach obok, dzwonię do bliskich.
Gdy jestem zła….Krzyczę. Na szczęście szybko mnie to rozładowuje.
Pierwsze zarobione pieniądze przeznaczyłam….Pamiętam, że zarobiłam je u dentysty za wycinanie kwadracików z ligniny, które potem lekarz wtykał pacjentom podczas zabiegu. Brzmi okropnie :-) . Ale byłam bardzo młoda (13 czy 14 lat) i strasznie chciałam mieć kieszonkowe na wakacje. Niestety nie pamiętam na co poszły.
Boję się ….Samotności. Tego, że bliskim może stać się krzywda.
Płaczę, gdy….Ktoś krzywdzi dziecko lub zwierzę. Szczególnie, gdy nie można już nic zrobić, bo ofiara zmarła. Wtedy płaczę z bezsilności. Ale wzruszam się także patrząc na ludzi niosących dobro, bo to daje nadzieję.
Nigdy nie zjem….Psa, małpy. Większości zwierząt. Od jakiegoś czasu nie jem już wieprzowiny i wołowiny. Pewnie nie zostanę weganką, ale mocno ograniczyłam mięso.
„Podnieca” mnie…Siła fizyczna idąca w parze z intelektem.
Gdybym była premierem….Moje rządy nie przyniosłyby mi pewnie wielu zwolenników, bo najchętniej zniosłabym całkowicie podatek PIT, obniżyła VAT do 15%, wprowadziła minimalny koszyk ZUS i zlikwidowała zasiłek dla bezrobotnych. Opieką Państwa objęte byłyby wyłącznie dzieci, niepełnosprawni i seniorzy powyżej 70 lat. Uważam, że im więcej pieniędzy ma Kowalski w portfelu, tym bardziej napędza to gospodarkę, bo pieniądz „krąży”. Pieniądze zabrane w postaci podatków – wpadają w studnię administracji i już nie wracają na rynek gospodarki.
Wymarzona podróż to…Wciąż przede mną. Marzę o wyprawie do Włoch. Uwielbiam ich kuchnię, pogodę ducha, wino. Ciekawią mnie zabytki wielu włoskich miast – Florencji, Bolonii, Wenecji. Poza tym Włochy to kolebka nowoczesnego podejścia do rękodzieła. To tu odrodziło się zainteresowanie techniką decopuage, którą uwielbiam. Mnóstwo technik, preparatów, idei pochodzi właśnie z Włoch.
Gdy staję przed lustrem widzę….Osobę, której wciąż się chce, pomimo przeciwności losu. Często się do tej osoby uśmiecham :-)
Gdybym nie była tym, kim jestem, to chciałabym być…Właścicielką pensjonatu w jakimś malowniczym zakątku. Mogłabym piec chleb, prowadzić własny ogród warzywny. Przyjmować co roku tych samych gości, którzy przyjeżdżaliby wraz z rodzinami na odpoczynek.
Mogłabym też organizować kameralne wesela lub rocznicowe odnowienia przysięgi małżeńskiej. Ech… odzywa się we mnie romantyczka :-)
Trzy przymiotniki, którymi określiłabym Marki, to….Coraz gęściej zaludnione – to takie Stany Zjednoczone Marek. Mamy coraz więcej nowych mieszkańców. Oficjalnie już ponad 30 000. Zaryzykuję stwierdzenie, że więcej jest już osób przyjezdnych niż rdzennych mieszkańców. Ta sytuacja ma i plusy i minusy. Możemy się od siebie wiele nauczyć, stworzyć razem nową rzeczywistość. Mam jednak świadomość, że nowym mieszkańcom nie jest łatwo poznać miasto i zadomowić się w nim. To wymaga wysiłku z obu stron. Nowe hasło promocyjne miasta – „Marki - Włącz się!” odnosi się i do nowych mieszkańców i do wieloletnich. Musimy wyciągnąć do siebie rękę.
Różnorodne –nowoczesne i historyczne, techniczne i zielone, z tradycjami i otwarte na nowości.
Piękne – dla mnie coraz bardziej piękne, bo to moje miasto. Można nie wierzyć, ale wiele osób z Warszawy zazdrości nam tej lokalności – że mamy wszędzie blisko, że możemy się spotykać na kawie, że łatwo jest spotkać kogoś „przypadkiem”. Zazdroszczą nam tego, że się angażujemy, że u nas się dzieje. Bo w dużym mieście niby tylu ludzi, a każdy sam. Piękne są nasze Marki :-)
Pani motto życiowe….Słowa, które mi towarzyszą przez życie zostały zaczerpnięte wiele lat temu ze słuchowiska „Tomcio Paluch”:
„Wola kruszy skały,
i jest na wszystko sposób,
a klucz do własnych losów
w swych rękach dzierżysz sam.”
Głęboko wierzę w to, że wiele możemy zdziałać. Trzeba się tylko odważyć i postawić pierwszy krok.
Bardzo Pani dziękuję - BBJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz