Mocna lektura, brutalnie szczera, przejmująco prawdziwa, opisująca żywy koszmar o ogólnoświatowym zasięgu. Muszę przyznać, że im więcej czytam thrillerów tym bardziej jestem przerażona, jak okrutnym, niewyobrażalnie bestialskim, wręcz czystym złem może być człowiek. Tej książki nie mogłam przeczytać jednym tchem, nie potrafiłam, bo niektóre sceny w niej opisane przyprawiały mnie o niemy krzyk w trakcie czytania. Karin Slaughter znana jest na całym świecie jako pisarka angażująca się w sprawy kobiet. W swej najnowszej książce opisuje koszmar nie tylko tych krzywdzonych kobiet, ale też ich rodzin, przyjaciół i bliskich. Koszmar, na który dobrowolnie godzą się i, w którym uczestniczą ludzie z założenia uchodzący za prawych, sprawiedliwych i dobrych, a przynajmniej...normalnych.
Pewnego dnia dziewiętnastoletnia Julia zniknęła bez śladu. Tragedia na zawsze naznaczyła jej najbliższych. Ojciec popełnił samobójstwo, a siostry, Claire i Lydia, zerwały ze sobą kontakt.
Mija dwadzieścia lat. Paul, mąż Claire, wpływowy milioner, zostaje zamordowany. Przeglądając jego rzeczy, Claire odkrywa przerażające nagrania, na których ktoś brutalnie gwałci i morduje dziewczyny. Czy Paul miał z tym coś wspólnego, czy tylko oglądał te filmy? Czy przez osiemnaście lat żyła pod jednym dachem z psychopatą?
Claire i Lydia, dotąd mocno skonfliktowane, rozpoczynają prywatne śledztwo, które okaże się bolesną wędrówką w przeszłość, dowodem, że czas nie leczy wszystkich ran. Siostry docierają blisko prawdy, a komuś bardzo zależy, by nigdy nie wyszła na jaw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz