Absolutnie wspaniała powieść, chociaż bardzo smutna. Tytułowe słowa wypowiada osiemdziesięciopięcioletnia kobieta w dzień swoich urodzin. Miriam jest w podeszłym wieku i właśnie teraz postanowiła wyjawić wnuczce swoje romskie pochodzenie. Dlaczego przez ponad 60 lat podawała się za Żydówkę? Co takiegoprzeżyła w Auschwitz i Ravensbruck, że zmieniła tożsamość i przez lata nie dość, że nikomu nie zwierzyła się z tego to sama przed sobą starała się to ukrywać? Historia opowiedziana przez Miriam, która urodziła się jako Malika budzi grozę. Zwłaszcza, że wiemy że takich historii mogło być wiele.
Kiedy członkowie rodziny zbierają się przy łóżku Miriam, żeby uczcić jej osiemdziesiąte piąte urodziny, odnoszą wrażenie, że jubilatka zapadła na demencję. Bo dlaczego mówi, że nazywa się inaczej, niż się nazywa? O jej przeszłości świadczy przecież numer wytatuowany na lewym przedramieniu. Ale prawda jest inna. Najwyższy czas, żeby ją poznała wnuczka Camilla. Prawdę o Auschwitz i Ravensbrück. O ludziach najbardziej pogardzanych. O Anuszy i Didim. I o tym, jak mieszkańcy spokojnego Jönköpingu dziesięć lat po „nocy kryształowej” wyszli na ulice, żeby przepędzić z miasta przybłędów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz