Słowo burdel (wybaczcie ten wulgaryzm, ale inaczej się nie da) w życiu ma dwojakie znaczenie. Pierwsze określa miejsce, w którym znajdziemy osoby chętne do seksu z każdym, kto tylko dobrze im zapłaci. Drugie stosuje się w przypadku bałaganu, bajzlu czy śmietnika. Oba znaczenia są adekwatne do obrazu mareckich lasów, w których przydrożne panie świadczą swoje usługi różnym panom (lub paniom, kto wie?). Po takich usługach nasze lasy zaśmiecone są prezerwatywami i brudnymi chusteczkami w przerażających ilościach. Temat ten, choć znany od lat urzędnikom miejskim, miejscowej policji i nadleśnictwu, przez kolejne lata zdaje się być nie do rozwiązania. Czy naprawdę aż tak trudno to raz na zawsze załatwić? Może warto by przedstawiciele tych trzech instytucji spotkali się i przedyskutowali problem?
Wczorajszy spacer w okolicach Kruczka nie należał do przyjemnych. Ilość miejsc zaśmieconych po „pracy” tych pań jest bardzo duża, szczególnie w okolicach parkingu i przedłużenia ulicy Przyleśnej. Obrzydzenie człowieka bierze jak tamtędy przechodzi.. Okoliczni mieszkańcy widać, że próbują z tym walczyć poprzez wieszanie worków na śmieci, wykopując doły uniemożliwiające wjazd samochodem czy zastawiając dojazdy do lasy dużymi konarami. Niestety skuteczność tych działań jest krótkotrwała. Rozwiązaniem dla ul. Przyleśnej byłoby postawienie szlabanu w miejscu gdzie kończy się linia zabudowań. Dla parkingu zaś kamery mobilne nadleśnictwa.
Sezon dla leśnego burdelu już się rozpoczął, a przez kolejne miesiące będzie znacznie się nasilał, niestety :( .